Skoro czas na "wspomnienia z wojska", to dorzucę kilka swoich. Jako pisarzowi pułkowemu, przysługiwało mi w teorii sporo luzu. Nie brałem udziału w normalnym życiu jednostki, ot, siedziałem w wydzielonej części kwatery dowódcy i pisałem po mapach. Gdy tylko pułkownik wychodził do domu, złaziła się cała kadra (zgodnie z szarżą, najpierw kapitanowie, później porucznicy, na samym końcu chorążowie), wszyscy chcieli, bym skopiował pytania egzaminacyjne z różnych testów. Co ja bym wtedy dał za ksero, czy zwykły prosty aparat cyfrowy! Choć wtedy oczywiście nawet takich słów nie znałem
Najzabawniejszym momentem było, gdy pewien kapitan zrobił nam (całej jednostce) szkolenie polityczne. Usiadłem na samym środku, w pierwszym rzędzie krzeseł. Politruk zaczął swój wywód od słów:
"Jezus był postacią historyczną. Nie pamiętam dokładnie, kiedy żył, ale urodził się jakieś dwa i pół tysiąca lat temu"W tym momencie spadłem z krzesła, chichocząc bez opamiętania i turlając się po podłodze
Zostałem oczywiście wyproszony z sali, ale dzięki "znajomościom" z praktycznie całą kadrą, innych konsekwencji uniknąłem. Do dziś się zastanawiam, czy mu ktoś wytłumaczył, skąd wzięło się liczenie lat "przed naszą erą" i "nasza era". Czy może te pojęcia są dla niego zbyt abstrakcyjne i najzwyczajniej w świecie "tego nie ogarniał"
W tamtych czasach politrucy rozumem nie grzeszyli.
Ponieważ służyłem w WOPK to mieliśmy szkolenia z naciskiem na atak rakietowy NATO. Jeden politruk starał się nas przekonać jak wielkie zagrożenie stanowią pershingi .Przekonywał nas, że do wojny nuklearnej może dojść , przez zwykłą pomyłkę żołnierza .Bo można pomylić na radarze lecącego np. bociana z pershingiem i nieszczęście gotowe . Wtedy jeden z kolegów podniósł rękę , a po zezwoleniu zadał pytanie . Czy obywatel kapitan widział kiedyś bociana lecącego z prędkością 20 000 km/h ?.
Użytkownik pisarz edytował ten post 10 grudzień 2017 - 19:23